czwartek, 15 maja 2014

CZESŁAWA ŻAK - SPRAWIEDLIWA WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA

W bieżącym roku szkolnym koło historyczne "Młodzi demokraci- miłośnikami historii" pod opieką pani Zdzisławy Rycyk-Lubaś, nauczyciela historii i wiedzy o społeczeństwie, realizowało  projekt edukacyjny "Spotkania Młodzieży ze Sprawiedliwymi". Inicjatorem przedsięwzięcia było Polskie Towarzystwo Sprawiedliwych wśród Narodów Świata Zarząd Główny w Warszawie. Głównym celem Spotkań ze Sprawiedliwymi było przekazanie młodzieży idei Sprawiedliwych i wiedzy na temat historii Polski z okresu okupacji oraz kształtowanie postawy tolerancji wobec innych narodowości. W ramach realizacji projektu, 13 lutego, odwiedziła nas  Pani Czesława Żak- Sprawiedliwa wśród Narodów Świata, i opowiedziała nam, w jaki sposób udało jej się, wraz z rodzicami i siostrą, uratować czternastu Żydów. Historię Pani Czesławy opisały uczennice: Marlena Sadłowska, Andżelika Człapińska, Daria Walburg.

„Być bohaterem przez minutę, godzinę jest o wiele łatwiej,
niż znosić trud codzienny w cichym heroizmie”.
Fiodor Dostojewski
            Czesława Żak wraz z rodzicami, siostrą i stryjem dawała   w czasie II wojny światowej schronienie grupie czternastu Żydów. Jej czyn idealnie wpisuje się w słowa  rosyjskiego pisarza. Sama nie lubi, gdy jej postawę określa się jako „bohaterską”. Mówi o sobie: „Byłam po prostu człowiekiem! To ludzkie ratować innych.” Znosiła trud w codziennym heroizmie, kiedy jako szesnastolatka z wielkim poświęceniem pomagała Żydom.

            Pani Czesława urodziła się 2 sierpnia 1927 roku w Warszawie jako najstarsza córka Teresy i Stanisława Żaków. Matka była mistrzynią krawiectwa i szyła dla warszawskiej inteligencji, zaś ojciec zajmował się stolarstwem. Dzieciństwo ta cicha  bohaterka spędziła na warszawskim Targówku, mieszkając przy ulicy Św. Wincentego. W 1933 roku rozpoczęła naukę w Szkole Podstawowej II stopnia nr 152. Do klasy chodziła z wieloma uczniami pochodzenia żydowskiego. W domu rodzinnym panowała tolerancja wobec innych wyznań i narodowości. Jej stryj –Stanisław, był aktywnym działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej. Sympatie lewicowe stryja były wielokrotnie przyczyną jego problemów. Także rodzina Żaków nieraz spotykała się z tego powodu z niechęcią ze strony sąsiadów. Mała Czesia wiedziała więc już od najmłodszych lat, co to znaczy różnić się od innych. W dzieciństwie była niesfornym dzieckiem z głową pełną szalonych pomysłów. Podczas zabaw na śniegu zjeżdżała na skórzanej, szkolnej teczce. Widząc groźną minę ojca, stojącego w oddali, uciekała do domu. Dziś wspomina te chwile ze śmiechem, ale może właśnie ta hardość pomogła jej przetrwać trudny okres okupacji. Pod koniec 1940 roku państwo Żak przeprowadzili się do kamienicy przy Placu Grzybowskim 1. Zamieszkali tam na pierwszym piętrze wraz ze stryjem Czesławem oraz kuzynką – panią Bratkowską, zajmując dwa mieszkania. To właśnie z mieszkania kuzynki, które składało się z dwóch pomieszczeń, została wydzielona kryjówka dla ratowanych Żydów. Większy pokój został podzielony tak, aby każde wydzielone pomieszczenie miało okno. Dodatkowo wejście do kryjówki zasłonięte było deskami podtrzymywanymi cienkimi słupkami. W razie kontroli Niemcy czy szmalcownicy bali się tam zaglądać, by ich nie przygniotła mizernie wyglądająca konstrukcja. W tak sprytnie zamaskowanym pokoju schronienie znalazło czternastu Żydów: rodzina Treflerów (Jerzy, Zofia, Czesława, Aleksandra, Marynia, Janka z mężem, Babcia, Dziadek), Mieczysław Grymberg, Ryszarda Grymberg i jej nauczycielka, Mieczysław Lipski z matką. Ukrywający się Żydzi mogli chodzić po całym piętrze, nie wolno im było wychodzić na zewnątrz i podchodzić blisko okien. Słysząc nawet najmniejszy szmer na klatce, szybko chowali się w swoim „mieszkanku”.
Spali na materacach, poukładani „jak śledzie”, wspomina pani Czesława. Jedynie Babcia i Dziadek mieli łóżka, które służyły również jako stoły. Jedyna rozrywka, która przypominała dawne życie, to było czytanie książek i czasami wykonywanie różnych drobnych rzeczy w warsztacie stolarskim. W takich warunkach czekali na lepsze jutro. 
            Pani Czesława wraz z siostrą Stanisławą nic nie wiedziały o tym, że w domu ukrywani są Żydzi. Rodzice powiedzieli tylko, że nie mogą zapraszać do siebie znajomych. Tłumaczono im, iż przeprowadzka w nowe miejsce spowodowała, że mama jest nerwowa i nie chce przyjmować żadnych gości. Kiedy rówieśnicy chcieli ją odwiedzić w domu, tłumaczyła, że mama nie lubi dzieci, krzyczy na nie i jest bardzo nerwowa. One w strachu rezygnowały z odwiedzin.   Dopiero po pewnym czasie siostry dowiedziały się o tajemnicy. 
            Ukrywające się rodziny dawały pieniądze Państwu Żak na jedzenie. Posiadali tyle środków finansowych, że było ich stać na kupowanie żywności przez cały okres ukrywania się, czyli około półtora roku. Zaopatrzeniem zajmowała się pani Czesława. Jak sama o sobie mówi, została:  „wielką kupcową”. Jadąc po towar, brała więcej żywności , połowę sprzedawała, a połowę zostawiała w domu. Chleb zaś przemycała w specjalnie wykonanym przez tatusia wózku, który pozornie służył do schowania wagi przed  deszczem. Dzięki zaradności, sprytowi i odwadze pani Czesławy ukrywającym się rodzinom nie brakowało jedzenia.
            Najgorsze chwile rodzina Żaków przeżyła podczas dwóch kontroli. Przez cały okres, kiedy pomagali Żydom, strach ich nie opuszczał. Jednak rewizje dokonywane przez Niemców i szmalcowników jeszcze bardziej potęgowały strach. Należy pamiętać, że za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Najbardziej utkwiła pani Czesławie  kontrola podczas nieobecności rodziców i siostry, którzy wyjechali na wieś, do rodziny. Była sama ze stryjem, gdy 20 lipca 1944 roku (w jej i stryja imieniny), o 6 rano wpadli szmalcownicy, pootwierali okna i zaczęli przeszukiwać mieszkanie. „ A ja miałam tylko 16 lat, zrzuciłam nocna koszulę, byłam nagusieńka i jak jeden wpadł do mnie, krzyknęłam: cham. Kazał się ubrać. Wyszłam w szlafroku, pytam arogancko, co tu się dzieje, dlaczego drzwi są pootwierane, proszę zamknąć. Zamknęłam do kuchni. Bo tam są stworzonka-powiedziałam.  Zainteresowali się, jakie króliki. A po co? Bo mi są potrzebne. Nie ma mięsa i dla mnie na futerko. Zaczęli dowcipkować. Jeden próbował się umawiać. Poszli sobie”- wspomina pani Czesława.
            19 kwietnia 1943 roku wybuchło powstanie w getcie warszawskim. Żydzi nie mieli szans, aby pokonać zdecydowanie lepiej uzbrojonych Niemców. Jednak powstańcy nie walczyli o zwycięstwo i wolność, tylko o godną śmierć. Ukrywani Żydzi początkowo nic nie wiedzieli o powstaniu. Państwo Żak uznali, że lepiej im nic  nie mówić. Jednak wiadomość o walkach szybko do nich dotarła i był to dla nich wielki cios.  W  getcie przebywał brat Oli. Nie chciał opuścić getta, był członkiem Żydowskiej Organizacji Bojowej  i  po wybuchu powstania rodzina  straciła z nim  kontakt.
            Pani Czesława, opowiadając o powstaniu, miała łzy w oczach. Wspomina: „Zawsze byłam płaczkiem, ciężko jest mi mówić o powstaniu. Wy sobie nie wyobrażacie, co to znaczy skakać z piętra z małym dzieckiem. Wy sobie nie wyobrażacie, aby córka mogła wyrzucić matkę z balkonu, z płonącego domu wyrzucić własną matkę na bruk, bo tak to by się spaliła, a tak to ją wyrzuciła i ta się zabiła. Dantejskie sceny się tam działy”.
1 sierpnia 1944 roku rodzina Żaków wraz z ukrywającymi się Żydami cieszyła się na wieść o wybuchu Powstania Warszawskiego. Była to dla Żydów szansa na ocalenie. Po tylu miesiącach ukrywania się mogli wyjść z kryjówki.  Mężczyźni wzięli udział w walkach.  Zofia i Janka pracowały w garkuchni przy Kościele Wszystkich Świętych na Placu Grzybowskim. Wszyscy Żydzi - z wyjątkiem Babci - przeżyli powstanie. Dom Żaków podczas walk został zniszczony, wówczas schronieniem stały się podziemia Kościoła Wszystkich Świętych.   Po  upadku powstania  każdy musiał iść w swoją stronę. Kontakt z „Ocalonymi” na długi czas urwał się. Do dziś żyją tylko trzy ukrywane osoby (pozostałe zmarły śmiercią naturalną): Rysia w Szwajcarii, Marynia we Francji i Ola w Izraelu.
  Pani Czesława opuściła zniszczoną Warszawę, trafiła do obozu w Pruszkowie, z którego pomogła jej się wydostać pielęgniarka niemieckiego pochodzenia. Wywiozła ją z obozu do szpitala jako kobietę w ciąży. Pani Czesława znalazła gospodarza, u którego w zamian za pracę znalazła schronienie. Wspomina te chwile tak: „ Tam już było normalnie, …kopało się kartofle, nie umiało się kopać, a jak się umiało tak się kopało”.  Wiedząc, że rodzice z siostrą przebywają w okolicach Kozienic, dzięki pomocy Rady Głównej Opiekuńczej, udało jej się dostać do rodziny, która przebywała we wsi Legaszówka. Rodzina Żaków ukrywała się w ziemiance zrobionej przez tatusia i jego brata. Po ofensywie Sowietów postanowili wrócić do Warszawy. Zamieszkali w domu przy  ulicy Czerniakowskiej.
Pani Czesława ze łzami w oczach wspomina, że przez wiele lat nikomu nie mówiła , że jej rodzina w czasie wojny pomagała Żydom. Bała się reakcji Polaków. Nieraz słyszała, jak mówiono, że ci, którzy ukrywali Żydków,  teraz opływają w złoto, dorobili się. A przecież nie jest to prawdą.
Pani Czesława utrzymuje kontakt z Marynią, Olą i Ryszardą. W 2013 roku skorzystała z zaproszenia Oli i odwiedziła ją w Izraelu. Było to dla niej niezapomniane i wzruszające spotkanie.

Po latach ocaleni Żydzi odwdzięczyli się rodzinie Żaków. 12 września 1993 roku Rada do Spraw Sprawiedliwych wśród Narodów Świata przy Instytucie Pamięci Narodowej Yad Vashem w Jerozolimie przyznała rodzinie Żaków: Teresie, Stanisławowi, Czesławie, Stanisławie, Stanisławowi medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata w dowód uznania, że z narażeniem własnego życia ratowali Żydów prześladowanych w latach okupacji hitlerowskiej. Imiona członków rodziny zostały uwiecznione na honorowej tablicy w Parku Sprawiedliwych wśród Narodów Świata na Wzgórzu Pamięci w Jerozolimie.

Postawa Pani Czesławy została doceniona również przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego, który 13 listopada 2008 roku odznaczył cichą  bohaterkę Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Wszyscy nazywają ją bohaterką. Pani Czesława jednak nie uważa się za bohaterkę. To, co zrobiła podczas okupacji, nazywa zwykłą pomocą drugiemu człowiekowi w potrzebie. Mówi, że ma w sobie człowieczeństwo, które nie pozwala jej być obojętną wobec ludzkiego cierpienia, bo przecież „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz