6 kwietnia 2017 roku w Zespole Szkół im. Jana Śniadeckiego w Wyszogrodzie odbyło się IV Nadwiślańskie Dyktando. Jego test przygotowali znani językowcy: prof. dr. hab. Jerzy Bralczyk oraz doc. dr Grażyna Majkowska. Dyktando pisało ponad 140 osób. Naszą szkołę reprezentowali: Kacper Gruza (1 tw), Natalia Uzarska (1 tw), Oliwia Zaborowska (1 tg), Natalia Wysocka ( 2 tw), Paulina Raczyńska ( 2 tw), Małgorzata Jankowska (3 tw) i Weronika Więckowska (3 tw). Pani Anna Jeziórska - nauczyciel języka polskiego uczestniczyła w pracach komisji sprawdzającej tekst dyktanda.
A oto tekst tegorocznego dyktanda:
„Hermenegilda Zając, średniowysoka, lekko tleniona blondyna, niespełna dwudziestoipółletnia rozhisteryzowana hipochondryczka zatrzymała nieopatrznie w niedozwolonym miejscu nieopodal kościoła Ojców Franciszkanów krwistoczerwonego hyundaia.
Zza bukszpanowego obskurnego żywopłotu wychynął świeżo zatrudniony, a już sfrustrowany i podenerwowany wyszogrodzki stróż prawa w rozchełstanym mundurze. Hardo chrząknął i zszarzały z zazdrości na widok nówki cud półoficjalnym tonem zagadnął.
-To bezsprzecznie auto pani eksmałżonka? Wiemy skądinąd, że ten niby-biznesmen czmychnął do Reykjaviku. Interpol już go namierza.
Żachnęła się i z nagła półdrwiąco skonstatowała.
- To pomyłka, leczy ischias w ośrodku rehabilitacyjnym w Drohobyczu albo w Drohiczynie, takim mało znanym miasteczku chyba na Białostocczyźnie.
- Ten pani chojrak za biedapensyjkę masażysty w pseudokurorcie rokrocznie kupuje nowe cacko, a jednym z nich hula pani po Wyszogrodzie niczym włoska contessa.
- Toby się zgadzało, zamierza mnie poślubić wprawdzie mało znany, ale horrendalnie bogaty włoski multimiliarder Manini.
-Ależ pani opowiada cuda-wianki, toż czytałem na Onecie, że on cały majątek przepisał kurii biskupiej w Bolonii.
Hermenegilda, nie okazawszy najmniejszego zażenowania, skwitowała.
- Gdzieżbym śmiała oszukiwać takiego policjanta bystrzaka, Manini ma na mnie chrapkę, bo superekstralaska ze mnie, jak bum-cyk-cyk.”
„Hermenegilda Zając, średniowysoka, lekko tleniona blondyna, niespełna dwudziestoipółletnia rozhisteryzowana hipochondryczka zatrzymała nieopatrznie w niedozwolonym miejscu nieopodal kościoła Ojców Franciszkanów krwistoczerwonego hyundaia.
Zza bukszpanowego obskurnego żywopłotu wychynął świeżo zatrudniony, a już sfrustrowany i podenerwowany wyszogrodzki stróż prawa w rozchełstanym mundurze. Hardo chrząknął i zszarzały z zazdrości na widok nówki cud półoficjalnym tonem zagadnął.
-To bezsprzecznie auto pani eksmałżonka? Wiemy skądinąd, że ten niby-biznesmen czmychnął do Reykjaviku. Interpol już go namierza.
Żachnęła się i z nagła półdrwiąco skonstatowała.
- To pomyłka, leczy ischias w ośrodku rehabilitacyjnym w Drohobyczu albo w Drohiczynie, takim mało znanym miasteczku chyba na Białostocczyźnie.
- Ten pani chojrak za biedapensyjkę masażysty w pseudokurorcie rokrocznie kupuje nowe cacko, a jednym z nich hula pani po Wyszogrodzie niczym włoska contessa.
- Toby się zgadzało, zamierza mnie poślubić wprawdzie mało znany, ale horrendalnie bogaty włoski multimiliarder Manini.
-Ależ pani opowiada cuda-wianki, toż czytałem na Onecie, że on cały majątek przepisał kurii biskupiej w Bolonii.
Hermenegilda, nie okazawszy najmniejszego zażenowania, skwitowała.
- Gdzieżbym śmiała oszukiwać takiego policjanta bystrzaka, Manini ma na mnie chrapkę, bo superekstralaska ze mnie, jak bum-cyk-cyk.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz